2 - Kościół Zielonoświątkowy Jezus Jest Panem w Lubaniu

Jezus jest Panem
Przejdź do treści

2

    

Marzenia biskupa Marka Kamińskiego


Rozmowa z biskupem Kościoła zielonoświątkowego, Markiem Kamińskim, o marzeniach, mocy Ducha, programie rozwoju Kościoła i otwarciu kazalnic dla kobiet.



CHN: O czym marzy Biskup Kościoła zielonoświątkowego?

O tym, aby mój Kościół się zazielenił.

? O wiośnie?

O duchowej wiośnie. O działaniu Ducha Świętego w nas. O potężnym działaniu. O otwarciu się na to działanie. O codziennym, pokornym, ale też pełnym radości i mocy wołaniu: „Przyjdź Duchu Święty!”. Potrzebujemy intensywnego działania Bożego Ducha. Potrzebujemy Go w rodzinach, w zborach, w życiu osobistym. Potrzebujemy tego spotkania z Duchem Świętym, które przemienia życie.

? Przecież Duch Święty działa od lat. Od tysięcy lat.

Tak. Na szczęście dla Kościoła i wierzących. Ale na ile jesteśmy otwarci na to działanie?  Ilu z nas prorokuje? Ilu śpiewa językami? Ilu ma dar ich tłumaczenia? Ilu uzdrawia? Ilu rozróżnia duchy? Kiedy pierwszy Kościół wybierał diakonów, apostołowie chcieli, aby diakonami zostali ludzie pełni Ducha. Istnieją więc biblijne kryteria rozpoznawania, kto jest pełen Ducha, a kto nie.



PRZYJDŹ DUCHU ŚWIĘTY

? Po czym Biskup poznaje, że jest w zborze, w którym są ludzie pełni Ducha?

W czasie uwielbienia zaczynam odpoczywać w Panu. Mam w sobie radość i pokój. I widzę, że w tym zborze jest miejsce dla prorokowania, śpiewania językami, daru tłumaczenia, uzdrawiania, wkładania rąk na tych, co się źle mają. Że ten zbór  zadaje Bogu pytania i oczekuje od Niego odpowiedzi. I najważniejsze – bo wszystko to ma przecież swój cel – że zbór ten jest pełen miłości, cierpliwej i łaskawej. Że ta miłość przynagla do stałego ewangelizowania. Do ratowania niewierzących. Do głoszenia im Dobrej Nowiny. Do zakładania nowych zborów. Pomocy potrzebującym. Przebaczenia. I widzę, że dla pastora i zborowników wszystko to nie jest teorią, ale codziennym doświadczeniem. Słychać to w ich świadectwach. Bo wiosnę przeżywa się osobiście, a nie tylko słucha opowieści na jej temat. Niech więc Kościół się zazieleni. Marzę o tym. Modlę się o to.

? Od czego miałoby się to wszystko zacząć?

Na pewno od codziennego wołania: „Przyjdź Duchu Święty!”

? Kto ma wołać?

Wszyscy, a zwłaszcza pastorzy, we wszystkich zborach.

? Dlaczego Biskupowi tak bardzo zależy na pastorach?

Bo mam dbać o Kościół. I wiem, jak ważne dla Kościoła jest zgodne wołanie pastorów: „Duchu Święty przyjdź do nas!”. A zarazem, jak ważne jest wołanie każdego z nich z osobna: „Duchu Święty bądź obecny w moim życiu!”. Sam proszę Boga, aby nas pastorów używał intensywnie. Abyśmy oddali się Mu w stu procentach. Abyśmy służyli Mu z pełnym poświęceniem. Jeśli w nas będzie miejsce na Jego działanie, to miejsce znajdzie się też w naszych zborach.

? Uczniowie, czekając na zesłanie Ducha Świętego, modlili się wytrwale i zarazem jednomyślnie, czyli w miłości wzajemnej.

Chciałbym, abyśmy się tak właśnie modlili. Wytrwale i zarazem w jedności, w miłości, w przebaczeniu. Z mocą. Wszystko zaczyna się od takiej modlitwy. Od otwarcia na Boże działanie. Wiem, że Bóg czeka na naszą modlitwę, że sam nas do niej zachęca. Wystarczy, że wyciągniemy ręce. Wytrwale i jednomyślnie.

? I co dalej?

Kiedy mówię o stworzeniu w zborze miejsca na działanie Ducha, to myślę konkretnie o zachętach i możliwościach, jakie wspólnota i jej przywódcy dają na przykład ludziom obdarowanym prorokowaniem. Przecież ktoś musi te osoby ośmielić, zachęcić. Dać im czas, miejsce, poświęcić uwagę. Nie każdy prorok będzie miał bowiem siłę, aby przedzierać się przez niezliczone przeszkody, krytycyzm albo chłód otoczenia, które staje się tak ostrożne wobec manifestacji Ducha Świętego, że w praktyce mówi Mu: „Działaj Duchu gdzieś w Brazylii. Wolimy twoje manifestacje podziwiać na odległość”.

? Może pastorzy obawiają się błędów. Bo przecież komuś może się tylko zdawać, że jest prorokiem albo że tłumaczy modlitwę językami?

Po owocach ich poznacie. A owoce działania Ducha Świętego to miłość, radość, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, wstrzemięźliwość. Bóg podpowiada nam też, jak możemy rozpoznać fałszywych proroków. W zborach są przecież osoby wyposażone w umiejętność rozpoznawania duchowych darów. Wystarczy, aby się rozejrzały wokół siebie i sprawdziły, jakie owoce przynosi każdy z wierzących. Ale obawa przed błędami nie może paraliżować i prowadzić do zamknięcia się na działanie Ducha Świętego. Będą błędy, będą napomnienia. Piotr też błądził. Paweł napominał go. I Kościół rozwijał się dalej.

? Nie należy się więc obawiać nadchodzącej wiosny?

Oczywiście, że nie. Bo co się z nami stanie, jeśli zamkniemy się na działanie Ducha Świętego? Może ktoś w zborze jest uzdolniony przez Niego do prorokowania, uzdrawiania, do czynienia cudów albo do tłumaczenia modlitwy językami? Dzięki tym osobom możliwa stałaby się odważna ewangelizacja. Zbór musi pozwolić takim ludziom istnieć. Dostrzec ich. Odkryć. Oni są pośród nas. Pastor może nie tylko zachęcać do śmiałego manifestowania darów Ducha, ale wręcz otoczyć opieką duszpasterską osoby, na przykład tłumaczące modlitwę językami albo prorokujące. Te z kolei powinny się uczyć, jak z pożytkiem dla wspólnoty używać obdarowania. W obdarowaniu też następuje wzrastanie.

? Po co to wszystko? Dlaczego tak ważne jest zazielenienie się Kościoła?

Dary Ducha Świętego nie mają poprawiać nam samopoczucia ani prowadzić do popisywania się nimi i udowadniania, który zbór lub Kościół jest lepszy. Wszystko podporządkowane ma być głoszeniu Dobrej Nowiny o Bogu, który nas ukochał tak bardzo, że Syna swego dał, abyśmy nie zginęli. Duch Święty czyni obecnym dzieło Jezusa wśród nas. Ludzie zostają obdarowani. Jedni prorokowaniem, inni zdolnością uzdrawiania, jeszcze inni modleniem się językami czy rozpoznawaniem duchowej rzeczywistości. Wszystko po to, abyśmy nie zginęli. Abyśmy wyszli z niewoli grzechu i śmierci do wolności. Mamy to z odwagą głosić. Mamy z całą energią, na jaką nas stać, zapraszać wszystkich ludzi na całym świecie do Ziemi Obiecanej. Do życia razem z Bogiem, który bardzo nas kocha. Biblia wskazuje, że Bóg nie zostawia nas samych w głoszeniu, zapraszaniu i ratowaniu. Daje Ducha, który nam pomaga.

? Jak na to odpowiedzieć?

Dać się prowadzić Duchowi. Gdy wołamy i prosimy o Jego wiosenny powiew, o dotknięcie ogniem miłości, deklarujemy gotowość do poddania Mu się, do pójściatam, gdzie On chce. Może do jakiejś nowej służby albo do takiej, która istnieje od dawna. Może do pocieszenia kogoś, kto potrzebuje nadziei. Może do modlitwy za chorego, odwiedzin niedołężnego, spotkania z więźniem, nakarmienia głodnego, ugoszczenia przybysza. Wszystko po to, aby głosić Dobrą Nowinę.

GŁOSIĆ Z NAMASZCZENIEM

? Jeśli Kościół ma się zazielenić, to i jego nauczanie powinno zostać ożywione wiosennym powiewem.

Ano właśnie.

? Wyobraźmy sobie, że kaznodzieja wreszcie nie przynudza. Czy to pierwsza oznaka zazielenienia?

Niezłe (śmiech). Uczniowie, którzy wysłuchali nauczania Jezusa w drodze do Emaus, wspominali, że pałało im wówczas serce. Zadaniem kaznodziejów jest mówić tak, by porywać słuchaczy. Głosić z namaszczeniem. Przekazać Boży głos, a nie wykład teologiczny lub społeczny.

? Kiedy kaznodzieja ma szansę głosić z namaszczeniem?

Wtedy, gdy sam jest namaszczony. Gdy lśni Bożą chwałą. Kazanie zaczyna się od jakości życia i modlitwy kaznodziei. Choć oczywiście to nie oznacza, że ma mówić bez wcześniejszego studiowania Biblii. Namaszczenie nie wyklucza rzetelnego przygotowania, wręcz je zakłada.

? A czy kazania nie są dziś za długie?

No dobrze, powiem to. W wielu wypadkach są za długie i zbyt informacyjne. Brzmią jak hasła w encyklopedii biblijnej. Najeżone cytatami. Odnośnikami. Ciągną się przez kilkadziesiąt minut. Ich tematem są często sprawy, które można by poruszyć na spotkaniu grupy domowej, ale nie przy okazji niedzielnego nabożeństwa.

? A co w niedzielę?

Coś co porwie, odkryje miłość Bożą, poruszy serce do odpowiedzenia miłością. Odnowi. Będzie świeżym powiewem albo pełnym żaru przypomnieniem, które pomoże wydźwignąć się z trudności. Kazania niedzielne muszą stawiać przed słuchaczem wyzwania, inspirować do przemiany. Tak głosił Piotr w dniu zesłania Ducha Świętego.

? Problem z kaznodziejami jest we wszystkich Kościołach podobny. Wielu z nich jest przekonanych, że głosi dobrze, a nawet lepiej niż dobrze.

Dlatego chcemy organizować różnego rodzaju konferencje i szkolenia dla kaznodziejów. Jedno już się odbyło. W maju. Bardzo inspirujące.



KSZTAŁCENIE DUCHOWNYCH

? Pastor staje się dzisiaj specjalistą w wielu dziedzinach. Oczywiście najważniejsze jest jego życie duchowe, decydująca o wszystkim przyjaźń z Bogiem, otwarcie na działanie Ducha Świętego, poddanie się Jego prowadzeniu, miłość do zborowników. Ale chciałbym porozmawiać też o przymiotach ludzkich. Co pastor powinien umieć?

Mówić o Bogu w zrozumiały sposób. Rozmawiać z ludźmi. Słuchać ich. Doradzać im. Do nabycia tych umiejętności i niezbędnej dla ich rozwinięcia wiedzy konieczne jest studiowanie.

? W szkole biblijnej?

Najlepiej, gdyby to były regularne wyższe studia na dobrej uczelni, zwłaszcza jeśli ktoś chciałby być prezbiterem. W Polsce takie wykształcenie oferuje chociażby Warszawskie Seminarium Teologiczne. Oczekuję, że za 5 lat wszyscy prezbiterzy będą mieli co najmniej licencjat z teologii. Mam na myśli wszystkich kandydatów na prezbiterów. Ale szkoły biblijne w Polsce i za granicą oraz uczelnie teologiczne są też miejscem, gdzie powinni kształcić się liderzy różnych innych służb. Będziemy ich do tego zachęcać.



ZAKŁADANIE ZBORÓW

? Mówi Biskup, że wszystko to ma służyć głoszeniu Dobrej Nowiny, ratowaniu ginących, przynoszeniu nadziei na nowe życie razem z Bogiem. Nadeszła pora, by ruszać na krańce ziemi?

Stale jest taki czas. Bez głoszenia wierzący usycha. Ale chciałbym rok 2011 uczynić rokiem zakładania nowych zborów. Wierzę w rozwój Kościoła poprzez zakładanie zborów. Kościół musi dotrzeć do ludzi. Być obecny we wszystkich powiatach. Bo zapraszanie ludzi na okazyjne nabożeństwa do domu kultury, rozdawanie traktatów nie zadziała, jeśli w tej miejscowości nie powstanie zbór.

? Pewnie wszystko zacznie się od małych grup domowych.

Tak. I one muszą stać się widoczne w lokalnych społecznościach. Będą dawać codzienne świadectwo. Trzeba dotrzeć z Kościołem tam, gdzie ludzie żyją. Liczę, że zakładanie nowych zborów wyzwoli też energię w już w istniejących. Pastorzy w nowych zborach powinni pracować społecznie. Trzeba się z tym pogodzić. Lepiej żeby raczej zamieszkali w miejscach, gdzie zbory będą powstawać, niż tam dojeżdżali.

? Czasy się zmieniają, ale lokalne władze, które często są pod wpływem Kościoła katolickiego, mogą temu nie sprzyjać.

A władze rzymskie w czasach pierwszego Kościoła sprzyjały? Już się modlimy o 300 nowych zborów w miejscowościach wytypowanych przez pastorów. Za rok przyjdzie pora na dalsze kroki. Ale trzeba zacząć od modlitwy. Zakładać nowy zbór może jeden większy albo grupa zborów. Warto przy tej okazji rozejrzeć się w swoich społecznościach, bo jeśli są w nich osoby z jakichś mniejszych miejscowości, to można na nich oprzeć budowanie. Warto wesprzeć także małe wspólnoty, już istniejące placówki. Zaoferować im służbę kaznodziejską, muzyczną. Zaczniemy jednak od trzech miesięcy postu, modlitwy i słuchania Boga. Duch nas poprowadzi, wszystko co trzeba nam przypomni, nauczy i podpowie.

? Nowe zbory będą potrzebowały pastorów i kaznodziejów. Skąd ich wziąć?

Historia ruchu zielonoświątkowego mówi, że najlepszymi przywódcami są osoby, które  zakładały zbór.



KOBIETY KAZNODZIEJAMI

I PASTORAMI

? Kobiety też?

Tak. One też zapisały się w historii ruchu zielonoświątkowego w roli założycielek grup domowych, później przywódców lokalnych społeczności wierzących, a wreszcie pastorów i kaznodziejek. Niekiedy nawet w roli założycielek całych denominacji. Gdyby dzisiaj zabrakło służby kobiet w Kościele, Kościół miałby się źle. Spójrzmy chociażby na służbę katechetek albo na liderki grup uwielbienia. Albo na dziewczyny zaangażowane w służbę młodzieżową lub studencką. Albo kobiety prowadzące grupy domowe, spotkania siostrzane. Co byśmy bez nich zrobili? Są skarbem całego Kościoła.

? Ale włączenie kobiet w służbę kaznodziejską może wywołać kontrowersje.

Chciałbym, abyśmy najpierw mieli odwagę o miejscu kobiet w Kościele rozmawiać. Unikanie spokojnej rozmowy na temat spraw kontrowersyjnych, nie świadczyłoby o nas dobrze. Trzeba bez emocji rozważyć argumenty biblijne, historyczne i kulturowe. A potem?  Najwyższą władzą w Kościele jest Synod. Będę przekonywał w nim zgromadzonych do takiego otwarcia na kaznodziejską służbę kobiet, które uszanuje autonomię zborów. Kobiety mogłyby usługiwać kazaniami w tych zborach, gdzie chcieliby tego pastor i rada starszych. Wierzę, że Synod podejmie decyzję uwzględniającą potrzeby Kościoła i Boże powołanie. Przecież wiele kobiet już od dawna głosi Słowo. Robią to na konferencjach i różnego rodzaju spotkaniach. Robią to znakomicie. My tylko nie nazywamy tego nauczania kazaniami. W przededniu zakładania nowych zborów warto wzmocnić szeregi kaznodziejów głoszących Słowo.

? Jakieś warunki?

Jeden podstawowy, taki sam jak w wypadku mężczyzn: Boże powołanie. Nie czuję się jakimś feministą, walczącym o prawa kobiet. Bardzo zależy mi jednak na tym, by szczególny nacisk kłaść na rozpoznanie Bożego powołania. Tutaj trzeba bezkompromisowej gorliwości. Tylko i wyłącznie Boże powołanie. To jest jedyne kryterium, na podstawie którego widzę człowieka w służbie.

? Kryterium płci odpada?

Tak. Nie łudźmy się, że w dzisiejszych czasach możemy zwlekać z udzieleniem w oparciu o Biblię jasnej odpowiedzi na temat służby kobiet. Nie wystarczy powiedzieć siostrom: „Siedźcie cicho”.  Może się zdarzyć, że za kilka lat brak biblijnie uzasadnionej odpowiedzi w sprawie kobiet wywoła burzę w Kościele. Kobiety mają prawo, by społeczność wierzących z łagodnością i szacunkiem wytłumaczyła się ze swego rozumienia ich roli w życiu zborów.

? Kaznodziejki, misjonarki, ewangelistki są obecne w ruchu zielonoświątkowym niemal od samych jego początków. Ale co z kobietami pastorami albo raczej pastorkami?

Jeśli Bóg powołał jakąś kobietę do założenia wspólnoty, jeśli się to przez nią stało, jeśli ona wszystko organizowała, to dlaczego nie miałaby tej społeczności przewodzić? Argumenty przytaczane przez niektórych teologów mnie nie przekonują. Co słyszę? Jakieś teorie o szczególnym autorytecie mężczyzny. Myślę wtedy sobie o podstawowym przesłaniu Biblii. A ono mówi, że Bóg stworzył i zbawił mężczyznę i kobietę jako równych. Oboje są też prowadzeni przez Ducha Świętego i otrzymują Jego dary bez względu na płeć. Wszyscy jesteśmy równo ukochanymi dziećmi Boga. Fragmenty z Biblii trzeba zawsze tłumaczyć w oparciu o podstawowe konteksty, a nie mówić, że owszem, jesteśmy równi, ale niektórzy w pewnych okolicznościach są równiejsi.

Podkreślam jednak, że ostateczną decyzję podejmie Synod. A dalej rady zborów i pastorzy. Chcę też uczciwie dodać, że nie mam zamiaru poświęcać dla tej sprawy jedności i pokoju w Kościele. Nie zaszkodzi nam jednak rzetelna dyskusja. Pomoże ona w podjęciu decyzji opartych na wspólnej odpowiedzialności za budowę Królestwa Bożego.

? Zwłaszcza jeśli decyzje miałyby dotyczyć kobiet, które zakładały zbory. Wyznaczanie tym wspólnotom innych, zewnętrznych liderów, tylko w oparciu o kryterium płci, mogłoby być bolesną niesprawiedliwością.

Kiedyś na Litwie widziałem pewną siostrę misjonarkę. Założyła zbór. Wszystko organizowała. Zbór ją kochał. Nauczała, pomagała, doradzała, ewangelizowała. Ale kiedy trzeba było chrzcić, przyjeżdżał pastor z sąsiedniej miejscowości. Do wieczerzy i błogosławieństwa dzieci też. Ale do chorych i niedołężnych szła misjonarka. Płakała z płaczącymi na pogrzebach. Słowem, Bóg powołał ją do przewodzenia tej społeczności. I wreszcie zbór, wraz z całym Kościołem, dojrzał i uczynił ją pastorem. Co ja w takim wypadku miałbym takiej siostrze powiedzieć? Że się nie nadaje na pastora ze względu na płeć? I uzasadnić to wyrwanymi z kontekstu fragmentami z Biblii?

? Odważne stwierdzenie…

Nie sądzę, aby od razu było wiele podobnych do wspomnianej misjonarki kobiet. Ale jeśli będą i rozpoznamy, że mają powołanie od Boga, to nie powinniśmy przeszkadzać. Kościół potrzebuje rozwoju, głoszenia Ewangelii, zakładania nowych zborów, ratowania upadających. Duch wyposaża do tego dzieła kobiety i mężczyzn.

? Rozumiem, że jest to początek dyskusji. Będziemy ją relacjonować w „Chrześcijaninie”.

Wszystko ma swój początek w otwarciu na działanie Ducha Świętego. Także taka dyskusja. Także głosowanie na synodzie.

? Mogą się jednak znaleźć pastorzy, dla których głoszenie kazań przez kobiety, a zwłaszcza kobieca służba pastorska, będą nie do zaakceptowania. Co wtedy?

Powtarzam, Synod ma otworzyć możliwości, a zbory autonomicznie podejmą decyzję.

? A jeśli ktoś powie, że nie chce z powodów doktrynalnych trwać w Kościele, który otwarł taką możliwość?

Będzie mi smutno, bo to byłoby nieuczciwe. Trudno zakładać, że akceptujemy tylko jednomyślne decyzje Synodu. Modlę się, aby tak się nie stało.

? Może jeszcze potrzeba  trochę czasu dla zrozumienia tych zmian?

Więc postójmy w miejscu? Nie. Trzeba już dzisiaj iść na krańce ziemi. Jeśli kobiety miałyby w tym Kościołowi pomóc, to niech Synod zaprosi je do współpracy. A później jedne zbory z tego skorzystają, a inne nie. Niech nas Duch Święty prowadzi.       


Co na ten temat sądzisz? Czekamy na Twój list@ubodzywduchu.pl





Bogna Kuczyńska o roli kobiet w Kościele



Kobiety w kościele



W dzisiejszych czasach trudno wyobrazić sobie Kościół bez usługujących w nim kobiet. Dlaczego więc tyle emocji budzi to, że niektóre z nich zostają kaznodziejami albo pastorami?



Na naszych oczach kobiety – które kiedyś usługiwały wyłącznie w służbach związanych z wyglądem kaplicy, przygotowywaniem poczęstunków, nauczaniem dzieci w szkole niedzielnej, śpiewaniem i graniem na nabożeństwach – zaczynają stawać się liderkami uwielbienia, liderkami służby młodzieżowej i studenckiej, liderkami grup domowych, mówczyniami na konferencjach, organizatorkami akcji ewangelizacyjnych.

Sprawdzić raz jeszcze

Zapewne wielu członków różnych zborów uważa, że kobiety nie powinny mówić kazań ani  być pastorami. Jednak w praktyce kobiety coraz częściej głoszą Słowo Boże na zgromadzeniach, modlą się o innych, ewangelizują i pełnią rolę przywódczą we wspólnocie ludzi wierzących. Bo czy grupa studencka w dużym zborze nie jest tym samym, co zbór trzydziesto- lub czterdziestoosobowy? Wydaje się, że po raz kolejny praktyka życia każe zbadać dotychczasowe poglądy i sprawdzić, czy te dotyczące roli kobiet w Kościele wypływają rzeczywiście z Pisma Świętego, czy też są tylko produktem kultury i tradycji? Jeszcze wcale nie tak dawno Kościoły musiały sobie zadawać podobne pytania w odniesieniu do niewolnictwa i segregacji rasowej.

 Zacznijmy od początku

W I Ks. Mojżeszowej czytamy, że Bóg stworzył człowieka na swój obraz, jako mężczyznę i kobietę. Nie mężczyznę na obraz Boga, a potem kobietę do pomocy, ale ich dwoje, tak aby dopiero suma ich cech była pełnią obrazu Boga w człowieku. Kobieta stała się dopełnieniem mężczyzny. Również zadania postawione przed człowiekiem– kobietą i mężczyzną – są takie same: rozmnażać się, napełniać ziemię i czynić ją sobie poddaną. Pan Bóg pobłogosławił ich obydwoje i do obojga przemówił. Doskonały świat: równość, współpraca i relacja z Bogiem. Dopiero upadek człowieka – Ewy, która sięgnęła po owoc, i Adama, który jej nie powstrzymał – spowodował zerwanie relacji zarówno z Bogiem, jak i między kobietą i mężczyzną. Zaczęli się siebie wstydzić i nawzajem oskarżać. Wtedy też pojawia się – jako skutek grzechu – panowanie mężczyzny nad kobietą. Grzech i upadek człowieka spowodował, że kobieta stała się przedmiotem. Można ją było ubezwłasnowolnić, wykorzystywać i krzywdzić.

Jezus zmienia świat

Do świata, dotkniętego grzechem, przychodzi Jezus. Okazuje się, że jego stosunek do kobiet jest zupełnie inny niż obowiązujący w miejscu, w którym się urodził. Jezus łamie stereotypy i wzorce kulturowe. Rozmawia z Samarytanką o Bogu, choć żaden inny Żyd nie dyskutowałby z obcą kobietą w ten sposób. W przypadku kobiety przyłapanej na cudzołóstwie – ciekawe, że jej partner w ogóle nie stał się obiektem zainteresowania pobożnych Żydów – zamiast pogardy i surowego osądu okazuje jej miłość i przebaczenie. Pozwala Marii,  aby zamiast  całkowitego oddania się pracom domowym poświęciła czas na słuchanie Jego słów. Zachęca też do tego Martę. Maria i Marta stają się uczniami Jezusa. Kobiety chodzą za Jezusem, słuchają jego nauczania, służą mu wiernie. Aż do końca. Stoją pod krzyżem, gdy umiera. A kiedy nadchodzi poranek zmartwychwstania pierwszą osobą, która widzi Jezusa jest kobieta – Maria. I to ona zanosi uczniom przesłanie o zmartwychwstaniu Jezusa. Czy to przypadek? W Biblii nie ma przypadków.

Pierwszy kościół

Kiedy na zgromadzonych w Jerozolimie uczniów – mężczyzn i kobiety – zstępuje Duch Święty, wypełnia się proroctwo z Księgi Joela: córki i synowie, sługi i służebnice zostają napełnieni Duchem i w Jego mocy mają iść i być świadkami Jezusa. Następuje era Kościoła, gdzie przez wiarę w Jezusa Chrystusa wszyscy stają się synami Bożymi. „Nie masz Żyda ani Greka, nie masz niewolnika ani wolnego, nie masz mężczyzny ani kobiety; albowiem wy wszyscy jedno jesteście w Jezusie Chrystusie” – pisze Paweł w Liście do Galatów. Jezus przynosi wolność, równość i godność wszystkim, którzy do tej pory byli traktowani jako gorsi, niżej postawieni czy mniej wartościowi. W świecie duchowym wracamy do początku Bożego zamysłu. Kobieta i mężczyzna są równi i nawzajem sobie potrzebni. Dopełniają się. Dlatego Paweł w I Liście do Koryntian napisze: „W Panu kobieta jest równie ważna dla mężczyzny, jak mężczyzna dla kobiety. Albowiem jak kobieta jest z mężczyzny, tak też mężczyzna przez kobietę, a wszystko jest z Boga”. W pierwszym Kościele, pomimo patriarchalnego społeczeństwa, kobiety były zaangażowane w służbę. Pryscylla wraz z mężem nauczała Apollosa, a córki Filipa prorokowały. Paweł niemal w każdym liście wymienia różne kobiety zaangażowane w służbę Kościołowi.

Wieki męskiej dominacji

Tradycja i kultura okazały się jednak silniejsze. Przez wieki powtarzano pogląd Augustyna. Ten skądinąd pobożny uczony twierdził: „Kobieta jest istotą poślednią, która nie została  stworzona na obraz i podobieństwo Boga. To naturalny porządek rzeczy, że kobieta ma służyć mężczyźnie”. Wieki minęły, a w Kościele wciąż wielu w tym tonie i duchu interpretuje słowa o głowie rodziny, uległości kobiet w małżeństwie oraz ich roli w zborze. Słowo Boże, owszem, mówi, że mąż jest głową żony, ale w tym samym fragmencie czytamy, że Chrystus jest głową Kościoła, a my wszyscy, kobiety i mężczyźni, jesteśmy jego ciałem składającym się z wielu członków. Warto o tym pamiętać.

Kobieta w służbie kościoła

Biblia naucza, że w Kościele są różne dary łaski, różne posługi i różne sposoby działania, i że to sam Bóg obdarowuje każdego według swojej woli. Bóg wyposaża, Kościół rozpoznaje powołanie. I  nie ma tu podziału na obdarowanie kobiece lub męskie. Historia Kościoła zielonoświątkowego wskazuje, że wszędzie tam, gdzie pojawiało się przebudzenie i szczególne działanie Ducha Świętego, kobiety były używane przez Boga w taki sam sposób jak mężczyźni. Przeciwnicy głoszenia kazań przez kobiety przytaczają zazwyczaj dwa fragmenty Pisma. Jeden o milczeniu kobiet w zgromadzeniu, drugi o niewynoszeniu się kobiety nad mężczyznę poprzez głoszenie. Czy jednak nie są to wskazania porządkowe? Kontekst podpowiada, że tak właśnie jest. Niech kobiety, które czegoś nie rozumieją podczas nabożeństwa, zamiast wprowadzać zamieszanie i domagać się wyjaśnień, poproszą męża w domu o wytłumaczenie. A jeśli chodzi o wynoszenie się poprzez głoszenie Słowa, to przecież także nauczanie mężczyzn nie może być formą wynoszenia się nad kogokolwiek, w tym nad kobietę.

Kto chce być pierwszym

Przywództwo w Kościele kieruje się zupełnie innymi zasadami niż przywództwo w świecie. Nie jest panowaniem, wynoszeniem się nad innych czy zaszczytem. Jest służbą w pokorze i miłości. Obdarowaniem otrzymanym od Boga. Może zatem dyskusja dotycząca kobiet w służbie powinna przenieść się na płaszczyznę dyskusji o stylu przywództwa w Kościele? Jeśli nauczanie i przewodzenie ma być sprawowane w duchu wzajemnej równości dzieci Bożych, powszechnego kapłaństwa i uległości jeden drugiemu, to istotne są raczej duchowa dojrzałość i obdarowanie, a nie fakt bycia kobietą czy mężczyzną. Bóg stworzył kobiety i mężczyzn jako równych, ale różnych. I tak jak w małżeństwie tych dwoje dopełnia się i uzupełnia, by wspólnie tworzyć lepszą jakość, tak i Kościół może dane kobietom i mężczyznom dary i umiejętności wykorzystać do głoszenia Ewangelii i czynienia ludzi uczniami Chrystusa. To Bóg jest naszym jedynym autorytetem. To w Jego autorytecie działamy i głosimy. Równi sobie. Kobiety i mężczyźni.

Co na ten temat sądzisz? Czekamy na Twój list@ubodzywduchu.pl




     


Czy kobieta może być pastorem?

W ostatnim czasie rozgorzała w Kościele dyskusja na temat czy kobieta może pełnić urząd nauczyciela i pastora zboru. Postanowiłem i ja dorzucić swój kamyczek do ogródka dyskusji. Zacznijmy od kluczowego dla naszych rozważań fragmentu Pisma Świętego z 1Tm 2,11-15 i na wstępie przyjrzyjmy się bliżej znaczeniu słów użytych w greckim oryginale, co będzie bardzo pomocne dla dalszych rozważań:

„Kobieta (gr. gyne1) niech się uczy (gr. manthaneto2) w cichości i w pełnej uległości (gr. hypotage3); Nie pozwalam (gr. epitrepo4) zaś kobiecie (gynaiki5) nauczać (gr. didaskein6) ani wynosić się (gr. authentein7) nad męża (gr. andros8); natomiast powinna zachowywać się spokojnie. Bo najpierw został stworzony Adam, potem Ewa. I nie Adam został zwiedziony, lecz kobieta, gdy została zwiedziona, popadła w grzech; Lecz dostąpi zbawienia przez macierzyństwo, jeśli trwać będzie            w wierze i w miłości, i w świętobliwości, i w skromności” (1 Tym. 2,11-15; wszystkie cytowane w artykule teksty pochodzą z Biblii Warszawskiej).

1. Gr. gyne – kobieta, niewiasta, żona

2. Gr. manthano – uczyć się czegoś od kogoś, dowiedzieć się.

3. Gr. hypotage – podporządkowanie się, poddanie się.

4. Gr. epitrepo – pozwalać komuś coś robić.

5. Gr. gynaiki od gyne – kobieta, niewiasta, żona

6. Gr. didasko – uczyć, nauczać, gr. didaskalos – nauczyciel

7. Gr. authenteo – mieć władzę nad kimś, dominować, władać.

8. Gr. andros od aner – mąż, małżonek, mężczyzna, człowiek



Egzegeza czy eiszegeza?

Egzegeza jak wiemy jest odczytywaniem znaczenia tekstu. Przedrostek eg oznaczy po prostu z. Stąd w egzegezie chodzi o to by z tekstu Pisma Świętego wyczytać jego pierwotne znaczenie. Mówiąc inaczej - usłyszeć co tekst oznaczał pierwotnie. To powinno robić się zawsze przy lekturze Pisma, skoro było spisywane wiele wieków temu.

Wydaje się jednak, że w rzeczywistości częściej sięgamy po eiszegezę. Eiszegeza zaczyna się od na pozór podobnego przedrostka eis, który ma jednak zupełnie inne znaczenie - do. Eiszegeza jest, więc doczytywaniem do tekstu tego, czego w tekście nie ma. Jest próbą włożenia do tekstu swojego zrozumienia, znaczenia, którego oryginalnie nie posiadał.

Podobnie jest z cytowanym tekstem. Jeśli zrobimy egzegezę, czyli próbę odczytania pierwotnego znaczenia tekstu, wszystko wydaje się oczywiste. Nie ma potrzeby doszukiwania się dodatkowych wyjaśnień. Nie posiada on żadnych zawiłości. Już przy pierwszym czytaniu wiadomo, o co chodzi: zakaz nauczania i wynoszenia się. Możemy jedynie zastanawiać się – z racji tego, że w języku greckim to samo słowo gyne może oznaczać zarówno kobietę i żonę a andros mężczyznę i męża - czy chodzi o wszystkie kobiety czy tylko o mężatki, jak również czy o wszystkich mężczyzn czy tylko o mężów. I ewentualnie, odwołując się do znaczenia słów w języku greckim, rozważyć czy didasko odnosi się do nauczania doktryny, czy nauczania w ogóle. Te kwestie zaś prowadzą nas do kolejnego zagadnienia.



Kontekst

Drugą, niezwykle istotną rzeczą pozwalającą zrozumieć właściwe znaczenie tekstu, jest kontekst. Powinniśmy pamiętać, że każdy wyraz występuje w kontekście zdania, zdanie w kontekście akapitu, akapit w kontekście księgi (a księga w kontekście Biblii). Dlatego przy każdym czytaniu należy wziąć pod uwagę wszystkie te konteksty. Spójrzmy zatem na kontekst poprzedzający rozważany przez nas tekst.

„Chcę tedy, aby się mężczyźni (gr. andros od aner) modlili na każdym miejscu, wznosząc czyste ręce, bez gniewu i bez swarów. Podobnie kobiety (gr. gynaikos od gyne) powinny mieć ubiór przyzwoity, występować skromnie i powściągliwie, a nie stroić się w kunsztowne sploty włosów ani w złoto czy w perły, czy kosztowne szaty, Lecz jak przystoi kobietom (gr. gynaidzin od gyne), które są prawdziwie pobożne, zdobić się dobrymi uczynkami. Kobieta (gr. gyne) niech się uczy w cichości i w pełnej uległości” (1 Tym. 2,7-11).

We wszystkich miejscach odnośnie kobiety użyte jest wspomniane już greckie słowo pochodzące od gyne (kobieta, niewiasta, żona). O jakie kobiety chodzi w powyższym fragmencie? Czy o wszystkie kobiety czy tylko o mężatki? Czy zalecenie dotyczące modlitwy odnosi się tylko do mężów, czy do wszystkich mężczyzn? Oczywistym jest, że powyższe zalecenia dotyczą wszystkich mężczyzn i wszystkich kobiet. Logika, która przy interpretacji Pisma jest ważna, nakazuje utrzymać to samo znaczenie słów aner i gyne w następnych wierszach. A więc zalecenie apostoła Pawła odnośnie nauczania i władania dotyczy żon jak i wszystkich kobiet i dotyczy zarówno mężów jak i mężczyzn. Więc co oznacza tekst z 1Tym 2,12? Żadna kobieta zarówno panna jak i mężatka nie powinna nauczać ani władać mężczyzną jak i mężem.

Spójrzmy teraz na szerszy kontekst analizowanego fragmentu. Dotyczy on pewnych zaleceń odnośnie funkcjonowania Kościoła. Kontekst wcześniejszy mówi o modlitwie (1Tym 2,1-10) i wyglądzie podczas publicznych nabożeństw, kontekst późniejszy o wyborze przywódców zboru (gr. episkopos – 1Tym 3,1-7). A więc analizowany przez nas fragment jest jak najbardziej umieszczony    w kontekście dotyczącym życia Kościoła a nie relacji małżeńskich czy rodzinnych.

A kontekst księgi? 1 List do Tymoteusza pochodzi z grupy listów zwanych pasterskimi, skierowanych w szczególności do przywódców Kościoła jakim bez wątpienia był sam Tymoteusz, co nie oznacza, że nie jest skierowany do wszystkich świętych. Jako natchnione Słowo Boże dotyczy wszystkich chrześcijan, chociaż podejmuje tematy szczególnie istotne dla przywódców Kościoła. W listach pasterskich apostoł Paweł poucza w szczególności przywódców, w jaki sposób duszpasterzować Kościołowi, co dobrze oddaje jego stwierdzenie z 1Tym 3,14-15: „Piszę do ciebie w nadziei, że rychło przyjdę do ciebie;  gdyby jednak przyjście moje się odwlokło, to masz wiedzieć, jak należy postępować w domu Bożym, który jest Kościołem Boga żywego, filarem i podwaliną prawdy.” Zatem zalecenie, aby kobiety nie pełniły urzędów nauczycielskich i przywódczych w zborach jest umieszczone w kontekście funkcjonowania Kościoła, bo taki jest kontekst akapitu oraz całej księgi.



Kwestia kultury?

Do tej pory zalecenie mówiące o tym, że kobiety nie powinny nauczać ani władać w Kościele jest dosyć jasne. Skąd zatem bierze się postulat zwolenników nauczania i przewodzenia kobiet w Kościele skoro analiza tekstu prowadzi do oczywistych wniosków? Otóż z tak zwanych uwarunkowań kulturowych.

W ten sposób dochodzimy do zagadnienia tzw. kwestii czy uwarunkowań kulturowych zwanych też relatywizmem kulturowym. Relatywizm kulturowy (rzeczy kulturowo względne) kładzie szczególny nacisk przy interpretacji Pisma Świętego na kulturę i zwyczaje okresu w którym powstała Biblia. W związku z tym twierdzi się, że zawarte w danym fragmencie Pisma prawdy doktrynalne są uniwersalne, natomiast zalecenia wynikające z kultury - nie. Spróbujmy zatem rozważyć interesujący nas fragment Pisma Świętego z uwzględnieniem założeń relatywizmu kulturowego.

Jaki zwyczaj, funkcjonujący w ówczesnej kulturze a nieobecny w naszej, jest tutaj przytoczony jako argument za tym, że kobiety nie powinny nauczać ani przewodzić Kościołowi? Czy Paweł czyni choćby aluzję do jakiejkolwiek normy kulturowej czy społecznej? A może nawiązanie do obyczaju społecznego było tak oczywiste dla Tymoteusza i chrześcijan w Efezie, że apostoł nie musiał go nawet wspominać formułując ten zakaz?

Bynajmniej. Paweł nie tylko nie odwołuje się do kultury, lecz zwyczajnie powołuje się na Pismo: „Bo najpierw został stworzony Adam, potem Ewa. I nie Adam został zwiedziony, lecz kobieta, gdy została zwiedziona, popadła w grzech.” (1 Tym. 2,13-14). Punktem odniesienia zakazu skierowanego do kobiet jest więc uniwersalna i obiektywna prawda oparta na konkretnym Bożym Słowie, a nie domniemana kwestia kulturowa.

Powtórzmy to jeszcze raz: argumentacja nawet w najmniejszym stopniu nie odnosi się do kulturowego zwyczaju czy normy społecznej. Apostoł natomiast powołuje się na wydarzenia związane ze stworzeniem i upadkiem człowieka. Chodzi o porządek stworzenia i kolejność zwiedzenia w Edenie. Poprzez kolejność w akcie stworzenia („bo najpierw został stworzony Adam, potem Ewa”) oraz zwiedzenie Ewy przez szatana („I nie Adam został zwiedziony, lecz kobieta, gdy została zwiedziona, popadła w grzech.”) nastąpiło wyznaczenie przez Boga ról dla mężczyzny i kobiety w społeczeństwie, rodzinie i w konsekwencji w Kościele. Chcemy przy tym zaznaczyć, że chodzi tylko o zróżnicowanie ról a nie wartości.

Powód, dla którego kobieta nie powinna nauczać i przewodzić w Kościele jest absolutnie ponadkulturowy. Argumenty, że kobiety są dzisiaj bardziej wykształcone niż mężczyźni, zajmują wysokie stanowiska w społeczeństwie, są głowami dużych korporacji są w świetle omawianego przez nas fragmentu Bożego Słowa po prostu bezprzedmiotowe.

Oczywiście nie chcemy przez to powiedzieć, że kwestie kulturowe nigdy nie mają znaczenia przy odczytywaniu Pisma. Oczywiście mają i powinniśmy je uwzględniać zwykle wtedy, kiedy w tekście przywoływany jest jakiś zwyczaj obowiązujący w tamtej kulturze a nieobecny w naszej. Dobrą ilustracją może być obmywanie nóg podczas wieczerzy. Chociaż sam gest jest wymowny, to jednak nie występuje powszechnie dzisiaj. Szacunek dla gościa okazywany był poprzez obmycie nóg. Robił to albo najniższy rangą sługa w domu albo sam gospodarz. Jezus postąpił tak wobec uczniów podczas wieczerzy paschalnej obrazując uniwersalną prawdę o postawie uniżenia jednych względem drugich  w Kościele: „Jeśli to wiecie, błogosławieni jesteście, gdy zgodnie z tym postępować będziecie” (Jan 13,17). Rozumiemy zatem, że zwyczaj jest kulturowy, a prawda uniwersalna. Dlatego akceptujemy prawdę choć niekoniecznie naśladujemy zwyczaj. Jeśli natomiast ktoś chce praktykować sam zwyczaj,  może to robić, ale wtedy jest on niezrozumiały w ramach naszej kultury.

Reasumując ten wątek, powinniśmy w sposób wyważony powoływać się przy interpretacji na kulturę, w której powstała Biblia i uwzględniać ją tylko wtedy, kiedy w sposób oczywisty mamy do czynienia z praktyką i zwyczajem obecnym w naszej kulturze. Jednak w tekście zakazującym kobietom nauczania i wynoszenia się żaden taki zwyczaj czy norma nie pojawia się ani wprost, ani w domyśle.



Wyjątek tworzący regułę?

Jest takie powiedzenie, że wyjątek potwierdza regułę. W Piśmie Świętym znajdujemy trochę wyjątków od obowiązujących zasad. Również zwolennicy przywództwa kobiet powołują się na wyjątki biblijne typu Debora, Estera czy Pryscylla oraz pozabiblijne jak Maria Woodworth – Etter, Aimee Semple McPherson czy Katryn Kuhlman. Ale czy ich przykłady faktycznie ukazują i tworzą Bożą normę?

Debora rzeczywiście, obok funkcji prorokini, pełniła funkcję sędziego, czyli przywódcy Izraela: „W tym czasie sądziła Izraelitów prorokini Debora, żona Lappidota” (Sędz. 4,4). Estera natomiast była żoną króla Achaszferosza nie posiadającą żadnej władzy wykonawczej a nie władczynią Persji. Była królową a nie królem, podobnie jak żona pastora jest „pastorową” a nie pastorem. Podobnie sprawa wygląda w innych przypadkach jak choćby Pryscylli. Pismo nigdzie nie stwierdza wprost, że stała na czele zboru lub pełniła posługę kaznodziejską. Pomimo wyjątków Słowo pozostaje niezmienne i aktualne: Nie pozwalam zaś kobiecie nauczać ani wynosić się nad męża; natomiast powinna zachowywać się spokojnie”.



Absolutny zakaz nauczania?

Co w takim razie z aktualną praktyką nauczania prowadzonego przez kobiety? Przecież         w większości zborów kobiety nauczają chociażby jako nauczycielki szkoły niedzielnej,  nawet gdy oficjalnie zbór nie akceptuje kobiet za kazalnicą. Czy nie jest to niekonsekwencja? Niekoniecznie. Wystarczy zwyczajnie rozróżniać poziomy czy zakresy nauczania. Na przykład w liście do Tytusa 2,3-4 apostoł Paweł napisał: „Że starsze kobiety mają również zachowywać godną postawę, jak przystoi świętym; że nie mają być skłonne do obmowy, nie nadużywać wina, dawać dobry przykład (gr. kalodidaskalous 9); Niech pouczają (gr. sofronidzosin10) młodsze kobiety, żeby miłowały swoich mężów i dzieci.”

9. Gr. kalodidaskalus – nauczające piękna

10. Gr. sofronidzosin – nauczające rozsądku.

Tym razem Boże Słowo nie tylko daje możliwość aby kobiet uczyły, ale wręcz zaleca aby to czyniły. Można natomiast zauważyć, że nie chodzi tutaj o urząd nauczycielski, który łączy się  z nauczaniem całego zboru doktryny oraz przewodzeniem, lecz bardziej z nauczaniem właściwej postawy i etycznego życia.

Gdy spojrzymy na list do Efezjan 4,11:„I On ustanowił jednych apostołami, drugich prorokami, innych ewangelistami, a innych pasterzami i nauczycielami,” nawet w naszym tłumaczeniu widać, że pomiędzy pasterzem (gr. poimenas, łac. pastor) a nauczycielem (gr. didaskalus - nauczyciel) występuje spójnik i (gr. kai). Przy czym spójnik „i” łączy pasterza z nauczycielem sugerując, że może chodzić o jeden urząd. Trudno paść nie karmiąc Słowem. Pasterz karmi owce poprzez nauczanie. Wiemy przecież, że w praktyce funkcja pasterza bardzo często łączy się z funkcją nauczyciela. W większości przypadków pastorzy są też głównymi nauczycielami w zborach.

Podobną konstrukcję (choć tym razem przy użyciu spójnika „ani”) spotykamy w naszym tekście: „Nie pozwalam zaś kobiecie nauczać ani wynosić się (gr. authenteo – mieć władzę nad kimś, dominować, władać) nad męża”. (1Tym 2,12). Tutaj nauczanie połączone jest z braniem autorytetu, władaniem czyli przewodzeniem. Apostoł wprowadza zakaz nauczania, którego skutkiem jest wchodzenie w funkcję przywódcy zboru.

Czym innym jest nauczanie w szkole niedzielnej, nauczanie na grupie domowej, prowadzenie jakiejś służby w zborze, czy nawet przemawianie na konferencji, a czym innym przewodzenie całemu zborowi i udział w wyznaczaniu zborowi linii doktrynalnej. Te pierwsze,  w sposób naturalny i oczywisty, odbywają się pod autorytetem przywództwa zboru. Jeśli natomiast nastąpi zamiana w drugim przypadku, i kobieta staje na czele zboru jako pastor i nauczyciel, to choćby zbór składał się zaledwie z 20 osób, następuje naruszenie biblijnej zasady przywództwa.



Paweł Sochacki

Dziękuję pastorowi Wojciechowi Leszczyńskiemu za pomoc w opracowaniu niniejszego artykułu.

Co na ten temat sądzisz? Czekamy na Twój list@ubodzywduchu.pl



Kobieta za kazalnicą


Czy kobiety mogą głosić kazania? Rozmowa z Tomaszem Józefowiczem, wykładowcą z Warszawskiego Seminarium Teologicznego.




CHN: Czy kobieta może głosić w zborze kazania?

– Jeśli Bóg ją do tego powołuje, to nie tylko może, ale i powinna. Skoro Bóg stworzył kobietę i mężczyznę jako równe osoby, zbawił ich jako równych sobie i zesłał Ducha Świętego tak samo na kobiety, jak i na mężczyzn, obdarowując ich równo charyzmatami, czyli darami łaski – to dlaczego miałby czynić różnice w sprawie głoszenia Słowa?

? Są równi w tej dziedzinie?

– Jeśli uważnie spojrzymy na Biblię, to zobaczymy, że po zmartwychwstaniu Jezusa kobiety, które jako pierwsze Go spotkały, poszły do uczniów i ogłosiły im, że Jezus żyje. To pierwsze, krótkie, ale podstawowe dla chrześcijaństwa nauczanie o zmartwychwstaniu, zostało wygłoszone przez kobiety.

? A może kobieta i mężczyzna, równi w stworzeniu, zbawieniu, obdarowaniu Duchem Świętym, powołani są jednak do różnych ról?

– Tak, w niektórych dziedzinach tak jest. Na przykład w rodzinie. Kobieta została powołana do roli matki, mężczyzna do roli ojca. Ale nie widać wyraźnie w Biblii takiego rozróżnienia w dziedzinie służenia wspólnocie Kościoła różnymi darami. Kobiety modlą się na językach, tak jak mężczyźni. Prorokują w podobny sposób. I głoszą.

? W wielu zborach kobiety od dawna dzielą się świadectwami, przemawiają na konferencjach, ale nie głoszą kazań.

Bo nikt nie chce tego, co głoszą, nazwać kazaniem.

? Faktycznie. W ubiegłym roku słuchałem na konferencji młodzieżowej Słowa, głoszonego przez jedną z liderek. Pomyślałem sobie: Ale świetne kazanie.

– No właśnie. W naszym Kościele pastor czy kaznodzieja, nie wykonuje w czasie nabożeństwa niczego jako „drugi Chrystus” czy „w osobie Chrystusa”. Tak się dzieje w Kościele katolickim. Nic więc dziwnego, że Kościół ten sprzeciwia się dostępowi kobiet do służby kapłańskiej. Chrystus był mężczyzną – głoszą katolicy – jeśli więc kapłan działa „w osobie Chrystusa”, jako „drugi Chrystus”, też powinien być mężczyzną. Dotyczy to zresztą nie tylko wygłaszania kazań. Ale w Kościołach protestanckich wszyscy – kobiety i mężczyźni – jesteśmy kapłanami. W równy sposób. Czy można zabronić w takim razie kobiecie głoszenia kazań, skoro we wszystkim – w stworzeniu, w zbawieniu, w obdarowaniu Duchem i w kapłaństwie – jest równa mężczyźnie?

? Są jednak fragmenty w Biblii, które wydają się sprzeciwiać zabieraniu głosu przez kobiety w zgromadzeniu.

– Musimy pamiętać, że Biblia powstawała w konkretnych warunkach kulturowych, gdzie różnie traktowano mężczyzn i kobiety, pomimo że Bóg stworzył ich równymi. Trzeba jednak zauważyć, że wśród uczniów Jezusa, ku zdziwieniu wielu osób drobiazgowo przestrzegających nakazów kulturowych, były też kobiety. Jezus z nimi rozmawiał, dyskutował. One towarzyszyły mu wiernie i odważnie. Nie bały się stanąć pod krzyżem, pomogły go pochować, trzeciego dnia pierwsze poszły do grobu. A później na kartach Dziejów Apostolskich też się przewijają, nie tak widoczne jak mężczyźni, ale równie odważne. Podczas prześladowań są wtrącane do więzień. Pomagają w organizowaniu pierwszych zborów. List do Rzymian wspomina Febę, diakonisę zboru w Kenchrach. Paweł daje świadectwo, że Feba bardzo go wspierała w jego działalności, podobnie jak Pryscylla (Pryska), żona Akwili, która ramię w ramię ze swoim mężem działała i nauczała, nawet z narażeniem życia. Dzieje Apostolskie opisują, jak małżonkowie wykładali drogę Bożą Apollosowi.

? Ale na czele zborów kobiet nie widać.

– To byłby kulturowy szok. Krok trudny do zaakceptowania w ówczesnej kulturze. Bóg tak nie działa. Jego działanie jest włączone zawsze w konkretną kulturę. Choć trzeba pamiętać, że Izrael miał w swojej historii niewiasty, które wcielały się w rolę przywódców, ratowały rodaków (Estera), podpowiadały rozwiązania (Debora). A i sama obecność kobiet w bliskim otoczeniu Jezusa była zapowiedzią przekroczenia kulturowych ograniczeń. Dzisiaj kobiety głoszą Słowo na spotkaniach grup domowych, a grupy te są przecież zgromadzeniami. Nauczają na konferencjach dla kobiet, młodzieży, rodzin, a konferencje te także są zgromadzeniami w pełnym tego słowa znaczeniu. W moim przekonaniu zakaz głoszenia kazań przez kobiety podczas niedzielnego zgromadzenia nie znajduje uzasadnienia ani kulturowego, ani biblijnego.

? No ale są w listach Pawła miejsca, które taki zakaz formułują.

– Hmm. A dokładnie jaki zakaz i czego on konkretnie dotyczy? Trzeba to uważnie przeczytać. Zacznijmy od I Listu do Koryntian. W czternastym rozdziale znajdujemy słowa o porządku w czasie zgromadzeń. Paweł przede wszystkim odnosi się do mówienia językami, a zwłaszcza tłumaczenia języków i prorokowania. W tym konkretnym kontekście pada wobec kobiet nakaz milczenia w zgromadzeniu i sławne zdanie: „bo nie przystoi kobiecie w zborze mówić”. Ale trzeba pamiętać, że w tym samym liście, kilka rozdziałów wcześniej, jest mowa o kobietach, które prorokują. Żaden zakaz odzywania się tam nie pada. O co więc może chodzić? Wydaje się, że Paweł ma na myśli raczej przeszkadzanie innym w trakcie ich publicznych wypowiedzi. Jest prawdopodobne, że w wielokulturowym i wielojęzycznym zborze w Koryncie kobiety, nie znając dobrze używanego podczas nabożeństw języka, dopytywały się, głośno komentowały między sobą wygłaszane proroctwa. Paweł chce to uporządkować. Jego słowa należałoby odczytać jako: „Milczcie i nie przeszkadzajcie w prorokowaniu i tłumaczeniu języków”. Nie pada ani jedno zdanie dotyczące zakazu nauczania czy też głoszenia Słowa. Paweł zaleca, aby kobiety dopytały się mężczyzn w domu, a nie robiły tego w czasie zgromadzenia między sobą. Zresztą nie można tego fragmentu oddzielić od innych, gdzie kobiety prorokują i tym samym nie milczą w czasie zgromadzeń, oraz od fragmentów Pisma, gdzie zgromadzeni modlą się językami bez ich tłumaczenia. Gdyby chcieć literalnie zastosować ten urywek listu Pawła, bez uwzględnienia innych ksiąg, należałoby także zakazać modlitwy na językach bez jej tłumaczenia. Byłoby to sprzeczne z podstawową zasadą wyjaśniania Biblii, według której fragmenty Pisma odnosi się do całości nauczania zawartego w pozostałych księgach.

? Zakaz głoszenia Słowa zatem nie pada?

– Nie można na podstawie tego fragmentu zabronić kobietom nauczania podczas zgromadzeń, bo nie o tym ten urywek Pisma mówi. Gdyby jednak ktoś uparcie twierdził inaczej, to od zaraz należałoby wprowadzić nakaz całkowitego milczenia kobiet. Zero konferencji, zero świadectw. Zero katechez. Milczeć i już. Taka absurdalna konsekwencja wynikałaby ze złego odczytania tego fragmentu Biblii. Przypomnę tylko, że warto ten fragment zestawić ze wszystkimi pozdrowieniami dla współpracownic Pawła. Jedną z nich była Junia – jak pisze Paweł – wyróżniająca się wśród apostołów. To sformułowanie z Listu do Rzymian tak bardzo drażniło mężczyzn w czasach nowożytnych, że próbowali wbrew innym świadectwom wczesnochrześcijańskim dowieść, że chodzi nie o Junię, kobietę, lecz o Juniasa, mężczyznę. Dzisiaj bibliści są zgodni, że pozdrawiając osobę o imieniu Junia, Paweł musiał mieć na myśli kobietę.

? A I List do Tymoteusza i sformułowany w drugim jego rozdziale zakaz nauczania?

– Jaka jest sytuacja w zborze efeskim, gdzie przebywa Tymoteusz? Działają tam fałszywi nauczyciele. Ich naukę dość łatwo przyjmują kobiety, zwłaszcza młode wdowy. Paweł zaleca, aby wychodziły ponownie za mąż, rodziły dzieci, cieszyły się życiem rodzinnym. Słowem, aby miały zajęcie i nie dały się zwieść pokusom. W drugim rozdziale Paweł pisze: „Nie pozwalam zaś kobiecie nauczać ani wynosić się nad męża”. Tłumacze spierają się o użyte tam greckie słowo didaskein. Czy jest to nauczanie doktryny? Czy raczej pouczanie, instruowanie, w znaczeniu „wiem lepiej i powiem ci, co masz robić”? Niezależnie od wyniku tego sporu, kontekst jest taki, że faktycznie w tym zborze należało przede wszystkim zablokować fałszywe nauczanie. I skoro za szatanem poszły niektóre kobiety, trzeba było im odebrać możliwość nauczania. Jednocześnie należy zauważyć, że Paweł zachęca zwiedzione kobiety, by się uczyły od mężczyzn, którzy pierwotnie byli w Efezie odbiorcami nauczania Pawła. Wszystko po to, aby zachować ciągłość wiary. Jeśli spróbujemy wyrwać ten fragment z właściwego mu kontekstu i uczynić z niego powszechny zakaz, to znów dojdziemy do absurdu. Wówczas uczniowie Jezusa nie powinni byli pozwolić, aby kobiety przyniosły im wieść o zmartwychwstaniu, a już w ogóle, aby pouczały ich, że mają iść do Galilei na spotkanie ze Zmartwychwstałym. Akwila powinien był powściągać swoją żonę i zabronić jej nauczania Apollosa. Ten ostatni powinien był powiedzieć Pryscylli, aby go nie pouczała, jaka jest droga Pańska, i słuchała jedynie Akwili. O Junii, jako wyróżniającej się pośród apostołów, Paweł nie powinien był zaś w ogóle wspominać. Odczytując literalnie I List do Tymoteusza, należałoby natychmiast zaprowadzić w zborach spis wdów po sześćdziesiątce, zakazać kobietom zaplatania włosów oraz noszenia złota i pereł.

? Czyli koniec z warkoczami, kokami, pierścionkami, kolczykami i naszyjnikami.

– Tak. Literalnie rzecz biorąc. Co gorsza, należałoby zlikwidować duszpasterstwa młodzieżowe i akademickie prowadzone przez kobiety. Przecież one nauczają tam wielu młodych, nierzadko ochrzczonych już mężczyzn. Pouczają ich. Wykładają im doktrynę.

? No dobrze. Może i większość dostrzega już potrzebę głoszenia kazań przez kobiety. Faktycznie, ich konferencje są niekiedy fantastyczne. Kobiecy punkt widzenia może wszystkich wzbogacić. Wiele osób obawia się jednak, że za pozwoleniem na głoszenie kazań przez kobiety pójdzie zgoda na to, aby zostawały pastorami.

– A jeśli to Bóg je do tego powołuje? Czy chcemy przeszkadzać Bogu?



Co na ten temat sądzisz? Czekamy na Twój list@ubodzywduchu.pl

Wróć do spisu treści